sobota, 19 września 2015

19.09.2015
Nicole ma już 9 miesiecy. Parę dni temu przeglądałam jej zdjęcia na komputerze. Boże jaka ona była maleńka. Teraz wydaje mi się taka duża,  chociaż jak widzi się czyjeś dzieci w tym wieku to są takie malutkie. Czasem, aż próbuję na nią spojrzeć 'cudzym' okiem i dostrzec to jaka jest jeszcze mała. Za parę miesięcy bedę oglądała zdjęcia z tego okresu i będę wspominała jaki był z niej malutki szkrabek. Pomijam to, że Nicole nie należy do małych dzieci. Urodziła się malutka, chuda (nie przesadnie oczywiście), potem jeszcze sporo straciła na wadze, ledwie łapała się w siatce centylowej, nawet najmniejsze ubranka jakie udało nam się kupic, były na nią dużo za duże. Potem kiedy już dobiła do wagi urodzeniowej nauczyła się ssać pierś, nawet przebywając z nią 24 godziny na dobę widać było jak przybiera, jak rośnie. Aż w końcu na siatce centylowej waga była zawsze powyżej 97 centyla (wzrost aktualnie też powyżej 97). Nasza sąsiadka ma 2 miesiące starszą córeczkę, urodzoną 2 tygodnie po terminie. Kiedy urodziła się Nicole, proponowała mojemu M, że mogą nam pożyczyć ubranka (nie chcieliśmy, bo po pierwsze nie miałabym potem pojęcia ktore to ich które nasze, a jak by się coś poplamiło i nie odprało to tylko bym się zamartwiała). Teraz śmiejemy się z M z tej sytuacji, bo to my byśmy mogli zaproponować im ubranka po Nicole, bo jest większa od córeczki sąsiadów :) Mając 4 miesiące nosiła już rozmiar 6-9. Mając 6 miesięcy część ubranek nosiła w rozmiarze 9-12. Aktualnie przystopowała z wzrostem i pozostajemy przy rozmiarze 9-12 aczkolwiek niektóre rzeczy, szczególnie spodenki, są przyciasne.
W 7 miesiącu (dokładnie kiedy skończyła 33 tydzień) zaczęła coraz bardziej stawać na czworaka i bujać się.
Pod koniec 35 tygodnia zaczęła siadać z pozycji na czworaka.
Aktualnie raczkuje, ale…tylko do tyłu :) Ciągle ściana czy np stół staje jej na drodze i nie może iść dalej. Zaczyna wtedy mocno marudzić, a jak ją przeniosę w inne miejsce, to płacz i tylko na ręce do mamy :) Dobrze sobie radzi też przemieszczając się na siedząco-w ten sposób udaje jej się przemieszczać do przodu. Był etap, że nie ważne gdzie ją posadziłam, to i tak kończyła pod stołem przytulając się do nóg od krzeseł i stołu, w końcu zaczęła się podciągać i stawać na kolanach, teraz staje na kolanach przy czym tylko może.
UPDATE 24.09.2015 od kilku dni będąc na czworaka zdarzało jej się zrobić krok czy dwa do przodu, żeby sięgnąć jakąś zabawkę. Dzisiaj zachęciłam ją różnymi spożywczymi produktami w kartonach (lubi kartony) i jak ją coś interesowało, to ładnie do tego dochodziła. Jeszcze nie biega do przodu, na razie tylko jak coś ją zainteresuje to do tego idzie, ale jeszcze parę dni i pewnie będzie śmigała. Myślałam już, że raczkowanie do przodu nas ominie, a tu taka miła niespodzianka :)
Dzień przed ukończeniem 8 miesiąca zaczęłam sadzać ją na nocniczek i od tamtej pory robię tak codziennie rano po przebudzeniu. Pierwsze dni było tylko siusiu, ale szybko zaczęła robić też kupkę. Jedynie jeśli ma zaparcie, to jest same siusiu. Do samodzielnego wołania jeszcze daleka droga, ale myślę, że wie o co chodzi, bo tylko ją posadzę i słyszę jak leci siusiu i pruty, a potem zaraz kupka :)
Kiedy skończyła 38 tygodni odkryłam, że przebił się jej pierwszy ząbek. Dolna prawa jedynka. Kilka dni wcześniej widziałam taką 'kreskę' na dziąsełku, ale jeszcze nic się nie przebiło. W zasadzie, to nie zauważyliśmy zmiany w jej zachowaniu-była marudna, często się budziła, jak zawsze. Któż by pomyślał, że odkrycie pierwszego ząbka będzie dla mnie takie ekscytujące :)
Ogólnie niby wiadomo, że pierwszy, piąty, dziesiąty ząbek kiedyś się pojawi, że zacznie przewracać się na brzuszek, siadać, chodzić, ale kiedy to następuje, to jest to tak cudowne i zaskakujące, jakby co najmniej zdobyła medal w jakiejś światowej rywalizacji. Ta duma rodzica, to szczęście, że dziecko tak dobrze sobie radzi :) Jak dla każdego rodzica, jego dziecko, tak i dla nas Nicole jest najcudowniejsza, najpiękniejsza i najbardziej kochana.
Nicole wie też, że Viki, to nasz kot. Zauważyłam około 8 miesiąca, że wie że  kotek to Viki, bo wystarczy powiedziec jego imię, a ona patrzy od razu na kota. Jak go nie ma w pobliżu to szuka. Kotek raczej trzyma dystans, bo już parę razy stracił trochę siersci i dostalo mu sie jakąś zabawką, jednak zazwyczaj spędza czas tam gdzie my akurat jesteśmy, jak zmieniamy miejscówkę do zabawy, to on idzie z nami. Nicole bardzo lubi kotka i gdyby mogła to by za nim pofrunęła :) Jak zacznie chodzić to kotek będzie miał problem. To śmieszne, ale na mama/tata nie reaguje w ten sposób :) imię kota wymawiamy częściej, więc złapała.
Od 6 miesiąca pogłębia jej się lęk separacyjny. Na początku było to sporadyczne reagowanie płaczem na moje wyjście z pokoju, ale jak był M, to nie płakała. Potem już obecność M nie pomagała. Z czasem każde moje zniknięcie z jej pola widzenia kończyło się płaczem. Kiedy M miał ją na rękach musiał chodzić za mną. Aktualnie doszło już do tego, że Nicole marudzi/płacze, kiedy jest u mnie, a zjawia się M, bo boi się, że on ją weźmie. Odwraca się od niego. Jak siedzi i się bawimy, a pojawia się M jest to samo. Kiedy ją ode mnie bierze, to jest straszny płacz. Serce mi wtedy pęka, bo muszę mu ją dać, żeby cokolwiek zrobić, a ona tak płacze jakby działo się jej coś złego. Na innych też reaguje płaczem. Któż by pomyślał, że taka córeczka mamusi się z niej zrobi. W ciągu dnia jest ciężko, bo wszędzie chce być ze mną, a nawet jak siedzimy obie i się bawimy to się denerwuje i wyciąga ręce, żeby ją wziąć. Zrobienie obiadu, prania graniczy z cudem, ale jakoś mi się udaje. Oczywiście nie mam możliwości już gotować tak jak kiedyś, tylko coś na szybko-jakaś kasza/ryż plus ryba do piekarnika, to da się zrobić z dzieckiem na ręku.
Szkoda mi M, jak Nicole tak na niego reaguje. Mi byłoby bardzo przykro. On od samego początku jest zaangażowany w opiekę nad nią. Kocha ją bardzo. Nie jest takim ojcem, który siada przed komputeram czy telewizorem i 'jest zajęty'. Jest obecny praktycznie przy każdej kąpieli-odpowiada za mycie nóżek :) Pomijam już to, że dzwiga wanienkę wypełnioną wodą, wyciera pochlapaną podłogę, i wygłupia się jak tylko może, żeby Nicole pozwoliła mi się wytrzeć i ubrać :) Mam nadzieję, że szybko jej przejdzie, M byłoby milej, a mi lżej.
Robię jej masę zdjęć telefonem. M zawsze się dziwi jak to możliwe, że mam kartę pamięci 30gb, znowu nie mam miejsca i muszę zgrywać zdjęcia na komputer. Jednak nie żałuję. Cieszę się, że będę miała co oglądać w przyszłości i wspominać jak cudowne było z niej maleństwo. Robię masę zdjęć, bo chciałabym zatrzymać każdą chwilę, zapamiętać każdą jej minę, uśmiech, twarz, która u niemowlaka zmienia się cały czas. Chciałabym wszystko zapamiętać, choć wiem, że to niemożliwe, bo ludzka pamięć nie mieści wszystkiego, nie da się na niej zapisać całego filmu, a tylko urywki, które z czasem bledną i kurczą się jeszcze bardziej. Moja pamięć jest jeszcze słabsza niż przeciętnego człowieka, mam z tym spory problem i tak bardzo boję się, że zapomnę ważne dla mnie rzeczy. Dlatego staram się  zapisywać, potem kiedy czytam coś po pewnym czasie, wielu rzeczy już nie pamiętam. Teraz najważniejsze dla mnie to wspomnienia związane z Nicole, bardzo nie chcę ich stracić, bo kiedyś kiedy dorośnie, nie będzie mnie już potrzebowała, zostaną mi tylko te wspomnienia, zdjęcia.
Minęło już 9 miesięcy, a ja nie miałam nawet kiedy zapisać wspomnień z porodu, z pobytu w szpitalu, z pierwszych dni jej życia. Nie miałam kiedy zapisać jej pierwszych miesięcy. Znalazłam czas na napisanie kilku zdań, kiedy miała pół roku i bardzo mi z tym źle, bo tyle się działo, tyle przepadło. Kiedyś może znajdę czas, żeby wrócić pamięcią i spisać to co jeszcze pamiętam. Teraz postanowiłam pisać na telefonie, kiedy ona śpi.