poniedziałek, 15 września 2014

21 sierpnia byliśmy na tym wyczekanym USG połówkowym. Tym razem nie robiła mi go żadna praktykantka, więc jestem zadowolona. Dzidziuś został obejrzany z każdej strony. Widzieliśmy jego organy, ale pani dokładnie pokazała nam też jedną nóżkę potem drugą, po nich przyszła kolej na rączki. Widzieliśmy naszą kochaną małą buźkę, pielęgniarka pokazała nam z bliska usteczka i nosek. Maleństwo było dziwnie ułożone, bo obie nóżki miało praktycznie na główce i przez to było trudno wszystko sprawdzić. Najgorzej było z serduszkiem, bo Maluszek nie chciał się przekręcić, tak żeby można było zmierzyć co trzeba, martwiłam się czy wszystko jest dobrze. Pielęgniarka kazała mi się kłaść raz na jeden bok, raz na drugi, a to unosiła łóżko tak, że leżałam głową w dół albo odwrotnie, tak że nogi były niżej od głowy. Raz kazała mi zgiąć nogi w kolanach, unieść tyłek i potrząsać (takie coś robiłam kilka razy na poprzednim USG, ale też nie ruszyło Maleństwa). W końcu powiedziała, żebym poszła do łazienki zrobić siku - na godzinę przed każdym USG jest zalecane wypicie 1 litra wody, więc pęcherz jest zawsze pełny. Ja i tak na kilka minut przed wejściem do gabinetu poszłam troszkę się wysikać, bo nie wytrzymałam, ale na USG było widać, że pęcherz jest pełny i być może przyciskał troszkę dzidziusia, dlatego nie chciał się przekręcić. Ulżyło mi bardzo, bo uciskanie pełnego pęcherza sondą od USG, to bardzo nieprzyjemna sprawa. Jednak przede wszystkim udało się zmierzyć przegrody w serduszku i pani stwierdziła, że wszystko wygląda dobrze. Jedynie główka Maleństwa jest troszkę mniejsza niż powinna być, ale z tego co kiedyś słyszałam od innych mam, to często coś wychodzi za małe albo za duże, a potem wszystko się normuje, więc postanowiłam się tym nie przejmować.
Na koniec pani zapytała nas czy chcemy poznać płeć, powiedzieliśmy, że tak, a ona tylko na sekundę najechała na okolice krocza maleństwa, my nie zdążyliśmy nic dostrzec, stwierdziła, że tak jak myślała wcześniej, jest dziewczynka i zakończyła badanie. Od razu byłam przeszczęśliwa, chociaż zaskoczona, bo spodziewałam się usłyszeć, że to chłopiec. Od dawna marzyłam o córeczce i kiedy zaszłam w ciążę, cały czas twierdziłam, że to córeczka. Jednak po USG w 13 tygodniu, gdzie obojgu nam wydawało się, że widzieliśmy siusiaka, zaczęliśmy się oswajać z myślą, że będzie to synek. Tym bardziej, że u wszystkich w najbliższej rodzinie pierwsi rodzą się chłopcy. Niby powtarzaliśmy sobie, że to mogła być pępowina i śmialiśmy się tylko, że teraz wiemy na 51%, że będzie chłopiec - M powtarzał wcześniej, że się nie nastawia, ale po USG przyznał później, że trochę się przyzwyczaił już do myśli o chłopcu ;) Już nawet wybraliśmy imię dla chłopca, bo dla dziewczynek zawsze podobało nam się kilka, a chłopięce jakoś tak żadne nam szczególnie nie przypadło do gustu, więc spędziliśmy sporo czasu, żeby jakieś wybrać.
Po tym ostatnim USG wyszliśmy troszkę zszokowani. Stwierdziliśmy, że trzeba potwierdzić płeć jak będziemy mieli USG 3D/4D, bo tak na dobrą sprawę, to my nic nie widzieliśmy i nie mamy naocznego dowodu na to, że między nóżkami nie ma siusiaka tylko jest pipka, a pielęgniarka stwierdziła to tak od niechcenia na szybko. Postanowiliśmy, że dopiero po tym następnym USG zaczniemy kupować ubranka różowe czy też niebieskie, a teraz ewentualnie jakieś neutralne, żeby potem się nie okazało, że zrobimy różową wyprawkę, a wyjdzie, że to jednak chłopiec. Jednak z dnia na dzień przyzwyczajaliśmy się coraz bardziej, że w brzuszku jest córeczka. Zastanawialiśmy się nad imieniem, bo jak co do czego przyszło, to nie wiedzieliśmy, które dziewczęce wybrać, a chcieliśmy zwracać się do Maleństwa po imieniu. Już od dawna, chyba jeszcze zanim zaczęliśmy starać się o dziecko, mówiłam, że dam córce na imię Nicole. Potem zaczęliśmy się starać i cały czas towarzyszyło mi to imię. Jakiś czas później bardzo zapragnęłam córki i oczywiście jak córki to koniecznie o imieniu Nicole. Wiadomo synka kochałabym równie mocno, bo też bym chciała go mieć, jak nie pierwszego to drugiego z kolei, na samych synów czy same córki też bym się nie obraziła, wszystkich kochałabym tak samo, byle tylko pojawili się na świecie, a ja pokocham ich najmocniej jak tylko potrafię. Wracając do imienia. Podobało mi się na tyle, że zaczęłam używać go jako nick i w końcu kiedy zakładałam bloga kulinarnego zapytana w formularzu o nazwę, niewiele się zastanawiając wpisałam Nikol od Kuchni. Dlatego teraz mieliśmy dylemat czy jednak nie dać córeczce innego imienia, bo do tej pory to ja byłam Nikol, M czasem mnie tak nazywał. Przez cały okres starań przewijały się różne imiona dziewczęce. Podobały mi się na przykład Nadia, Lily czy Chloe. Na początku ciąży przypadło mi do gustu imię Emily, więc zastanawiałam się nad Emily Nicole, żeby te Nicole jednak było chociaż jako drugie, ale w końcu doszliśmy do tego, że skoro już tak długo marzę o córeczce i zawsze chciałam dać jej na imię Nicole, to teraz, kiedy to marzenie mi się spełnia czemu mam nazwać ją inaczej. Więc będzie Nicole. Oczywiście M to imię też się bardzo podobało-nie żebym na niego nalegała, bo zawsze oboje je lubiliśmy. Właściwie to chyba jedyne, które oboje tak bardzo polubiliśmy. Dalej zastanawiamy się jeszcze nad drugim imieniem. Chcielibyśmy jakieś polskie, w razie gdyby córka wróciła kiedyś do polski i chciała używać imienia pisanego typowo po polsku, a z drugiej strony, żeby było też łatwe w języku angielskim. Ciekawe czy coś nam z tego wyjdzie.




Dzisiaj skończyliśmy 24 tydzień. Od USG minęło prawie 4 tygodnie, a my już dawno zdążyliśmy przyzwyczaić się, że w brzuszku jest córeczka, nasza mała księżniczka o imieniu Nicole. Jednak z tyłu głowy ciągle siedzi niepewność co wyjdzie na następnym USG, bo jednak kupiliśmy już trochę różowych ciuszków... Jakoś tak trudno w dzisiejszych czasach kupić coś neutralnego dla niemowlaka. W sklepach zazwyczaj jest dział dla chłopców, w którym przeważa niebieski i dziewczęcy z różem, a neutralne ciuszki to zazwyczaj pięć rzeczy na krzyż, które w dodatku nigdy nie zachęcają do kupna, a przebierać nie ma w czym. Do tego zazwyczaj już nie ma małych rozmiarów. Dlatego w większości przypadków wychodzimy z pustymi rękami. M czasem się dziwi, że ja nie chcę nic kupić, bo przecież teraz w końcu mogę (kiedyś dział dziecięcy omijaliśmy z daleka), jednak nie chcę nakupić samych typowo dziewczęcych ubranek.
Dwa tygodnie temu M miał tydzień "urlopu" i udało mu się ogarnąć w końcu mały pokoik, Na sam koniec poskręcał mebelki dla Maleństwa. Pokoju nie musieliśmy malować. Rok temu latem pomalowaliśmy go z myślą, żeby pasował do pokoju komputerowego, a ewentualnie gdyby zdarzył się cud, to żeby mógł zmienić się w dziecięcy pokoik. Wybraliśmy kolor limonkowy, żeby mógł być i dla chłopca i dla dziewczynki. Potem kiedyś dla starszego dziecka można wybrać bardziej dziewczęcy czy chłopięcy kolor.
Może się wydawać, że trochę wcześnie na te meble, ale mamy jeszcze w domu trochę innych rzeczy do porobienia, do skończenia przed porodem, bo nasz dom od kilku miesięcy to jeden wielki plac remontowy. Teraz chociaż ten pokoik jest z głowy i można odetchnąć. Oczywiście jeszcze nie wszystko mamy. Trzeba kupić materac do łóżeczka, przewijak, potem jakieś pościele itd., ale te większe rzeczy są już z głowy, już nie musimy szukać, wybierać, zastanawiać się, bo to też było wielkie wyzwanie.

Córeczka rozkopuje się coraz bardziej, z każdym dniem jej ruchy są coraz mocniejsze. Od jakiegoś tygodnia zdarza mi się czasem nawet podskakiwać, bo potrafi już nieźle przyłożyć i tak jakoś odruchowo chciałoby się zrobić unik, a tu się nie da ;)
Kiedy leżę na boku (przeważnie lewym - na tym sypiam od początku ciąży, bo ponoć najlepiej i właściwie jest mi najwygodniej), to skacze sobie nóżkami po łóżku. Odbija się i uderza główką w mój drugi bok, więc brzuch jest rozpychany na obie strony. Ogólnie to czuję ją prawie całe dnie, nie ważne czy leżę, siedzę czy chodzę. Jednak w nocy szczególnie wariuje. Ciekawa jestem czy będzie tak bardzo aktywna po porodzie, troszkę się tego z M obawiamy ;) Moja mama mówiła mi, że mnie mało czuła w brzuchu. Czasem nawet przez kilka dni w ogóle i martwiła się czy jeszcze żyję-z tego co pamiętam to byłam spokojnym dzieckiem i tak mi zostało-ciekawe czy ma to jakiś związek, bo jeśli tak, to córcia będzie nam tu nieźle szaleć. Jak ją czasem najdzie to brzuch skacze mi z każdej strony ;) Szkoda, że nie mogę zobaczyć tego co tam wyprawia. M zdarzyło się oberwać w zęby jak całował brzuszek ;) Oczywiście był przeszczęśliwy :)

Ja przez jakiś czas czułam się lepiej. Nie robiło mi się już słabo kiedy stałam, ale teraz to wróciło i znowu jak gotuję obiad, to muszę się kłaść. Wcześniej ciśnienie miałam w normie, a od jakiegoś miesiąca coraz częściej jest wysokie, ostatnio już codziennie. Tętno też ciągle mam w okolicach 100, zazwyczaj powyżej. Najgorzej jest jak mam ten wysoki puls, bo ciężko mi oddychać i bardzo źle się czuję. Chyba przez to nie mogę spać. Wcześniej kładłam się spać i budziłam czasem o 4, czasem o 5 rano, ale byłam wyspana i ewentualnie potem dosypiałam sobie w dzień na kanapie. Ostatnio budzę się jeszcze wcześniej i mimo, że bardzo chce mi się spać to nie mogę już usnąć. Czuję się jak na kacu albo jakbym była chora, czasem boli mnie głowa. Wczoraj nawet nie mogłam usnąć, tzn usnęłam na jakieś 15 minut, kiedy M czytał bajkę Nicolci i kiedy sam już układał się do snu, to ja się obudziłam i nie mogłam usnąć aż do 4. Cały czas szybko waliło mi serce i brakowało mi powietrza, gdyby nie to, to pewnie smacznie bym spała. Za półtora tygodnia mam spotkanie z położną, ciekawe czy coś mi na to zaradzi. Kiedyś zapisała mnie na wizytę w szpitalu, bo mówiłam jej, że przed ciążą miałam wysokie ciśnienie. Akurat na diecie mi się unormowało i w ciąży też było w normie, więc stwierdzili, że jak wszystko jest ok, to nie ma potrzeby się spotykać-może skieruje mnie tam jeszcze raz. Wiem, że wysokie ciśnienie jest groźne dla dziecka, może prowadzić też do przedwczesnego porodu, więc bardzo mnie to martwi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz