środa, 28 maja 2014

16 maja pojechaliśmy na pierwszy scan. Trzeba było najpierw wypełnić jakieś papierki i w końcu zostaliśmy zaproszeni do gabinetu. Pani kazała położyć mi się na łóżku, co mnie zdziwiło, bo miałam nadzieję na USG waginalne (na nim lepiej widać taką wczesną ciążę). Niestety pani zrobiła mi USG przez brzuch.
Znalazła jajo płodowe. Serce mi zamarło, bo nic w nim nie było widać. Jeździła mi po brzuchu z różnych stron, szukając maleństwa i w końcu w kącie znalazł się ukryty okruszek. Jednak było go widać bardzo niewyraźnie i trudno było uchwycić go na dłużej, żeby się lepiej przyjrzeć. Mimo tego czasami było widać bijące serduszko ;) Pani zrobiła parę zdjęć naszemu Maluszkowi, ale niestety kiedy je robiła, to jej ręka chyba się jakoś przemieszczała, bo zdjęcia wychodziły gorsze niż to co można było dostrzec na ekranie. Dlatego na zdjęciach praktycznie nic nie widać. Jednak samo to, że widzieliśmy nasz Skarb, uspokoiło nas i mogliśmy odetchnąć z ulgą.
Okazało się, że ciąża jest trochę młodsza. Maluszek mierzył 0,44 cm czyli miał 6 tygodni i 1 dzień, a licząc od pierwszego dnia miesiączki wychodziło mi, że jest to 6 tydzień i 4 dzień, jednak biorąc pod uwagę, że mam późniejsze owulacje, to wszystko by się zgadzało.
Tutaj najlepsze ze zdjęć naszego Maleństwa:



Czuję się coraz gorzej. Wcześniej dałam jeszcze radę zrobić coś do jedzenia, a teraz na samą myśl o kuchni robi mi się niedobrze. Wcześniej za dnia leżałam na kanapie w salonie, ale teraz już w ogóle nie wstaję z łóżka. Kursuję tylko z sypialni do toalety, nawet do salonu już nie daję rady zejść, bo M zaczął robić remont i zapach, który tam jest, powoduje jeszcze większe mdłości. Musiałam zmienić dietę. Mój M nie za bardzo potrafi coś ugotować, więc jestem skazana na kanapki, które potrafi zrobić ;) Pumpernikiel wydaje mi się strasznie kwaśny, na samą myśl o chlebie gryczanym mnie odrzuca, na początku jadłam chleb pełnoziarnisty, ale z czasem zaczął mieć gorzki posmak i pozostało mi najmniej zdrowe pieczywo pszenne, które nie ma złego posmaku (ale nie może być posypane żadnymi ziarnami, bo to też mi nie podchodzi). Ogólnie odrzuca mnie od większości rzeczy, które jadłam na mojej diecie. Dlatego musiałam ją w pewnym stopniu zawiesić-muszę przecież jeść. Gdyby M bardziej odnajdował się w kuchni, to byłoby troszkę lepiej, ale jest jak jest.
Z piciem też mam problem, bo żadnych herbatek nie daję rady pić. Nawet woda mi nie podchodzi. Czasem wmuszę w siebie kilka łyków wody dziennie i to wszystko na co mnie stać... Przez kilka dni sączyłam soki (smoothie) owocowe, ale one też już mi nie wchodzą. Oczywiście przez to rzadko łykam moje witaminy i inne suplementy, ale staram się jak mogę... Mam nadzieję, że moje Maleństwo poradzi sobie i wystarczą mu składniki odżywcze, które są w moim organizmie.

Przez sporo czasu się wahałam, ale postanowiłam, że w Dzień Matki powiem mojej mamie, że zostanie babcią. Wiedziałam, że nikomu nie powie, bo mój brat informował ją w tajemnicy o obu ciążach swojej partnerki i nigdy nikomu nic nie zdradziła. Kiedy zadzwoniłam do mamy okazało się, że nic z tego nie wyjdzie, bo nie była sama, była u naszej rodziny na działce. Powiedziałam jej tylko, że chciałam jej coś w tajemnicy powiedzieć, ale to najwyżej innym razem. Potem pytała się mnie co robię, więc powiedziałam, że cały czas leżę i to już od 2 tygodni, bo się źle czuję. Domyśliła się już o co chodziło. Zadzwoniła do mnie drugiego dnia i pierwsze co powiedziała to "No to jaką masz dla mnie niespodziankę?" :) Kiedy jej powiedziałam, to oczywiście bardzo się ucieszyła. Powiedziała, że nikomu nic nie powie, a wręcz mi samej kazała nikomu jeszcze nie mówić, bo to ponoć niedobrze tak wcześnie mówić ;) Dlatego wiem, że od niej nikt o ciąży się nie dowie ;)

Zapisuję sobie wpisy na blogu, ale wszystkie opublikuję dopiero po skończeniu pierwszego trymestru, bo nie chcę, żeby ktoś przez przypadek dowiedział się stąd o mojej ciąży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz