niedziela, 29 czerwca 2014

Co kilka dni podsłuchujemy Maluszka. Przy plamieniach i bólach w podbrzuszu jest to dla mnie zbawienne. Można by pomyśleć, że detektor pulsu to niepotrzebny kaprys, zbędny gadżet, ale ja dzięki niemu jestem o wiele spokojniejsza. Nie wyobrażam sobie jak mocno byłabym zestresowana nie wiedząc czy Maleństwo jest jeszcze z nami. Teraz, w dzień, w którym sprawdzam puls jestem spokojna, a z każdym dniem coraz bardziej się niepokoję, aż do dnia kolejnego podsłuchiwania (staram się nie robić tego zbyt często). Gdyby tego nie było, to cały czas żyłabym w stresie.
Za każdym razem serduszko słychać mocniej i wyraźniej. Na początku musiałam mocno przyciskać detektor do brzucha i trochę poszukać maluszka. 23 czerwca w Dzień Ojca specjalnie dla tatusia postanowiliśmy podsłuchać Maluszka. Zawsze się obawiam, że nie usłyszę bicia serca i kiedy długo go szukam to się mocno stresuję (jednak nigdy nie szukałam dłużej niż 5 minut). Tym razem od razu po przyłożeniu dopplera do brzucha usłyszeliśmy serduszko naszego Maleństwa ;) Pomyślałam, że to przypadek, ale 27 czerwca w 12 tygodniu ciąży było tak samo, a serduszko biło tak mocno jak nigdy. Nie muszę też już tak mocno dociskać dopplera. Maluszek rośnie, a my jesteśmy przeszczęśliwi.
30 czerwca mamy USG z badaniami prenatalnymi. Mam nadzieję, że z Maleństwem wszystko dobrze, że ma wszystkie narządy, że jest zdrowe. Będziemy mieć też badanie na Zespół Downa, ale na wyniki czeka się 10-14 dni. Zdjęcia będzie można kupić za 5 funtów, więc się cieszę, bo będę mogła w końcu zerkać na moje Maleństwo, kiedy tylko najdzie mnie ochota.
W 11 tygodniu zaczęłam po trochu gotować, bo czuję się lepiej. W końcu możemy zjeść coś normalnego :) Jednak gotuję na raty, bo momentalnie robi mi się niedobrze, słabo i zaczynam się trząść. Muszę się wtedy szybko położyć i po jakimś czasie czuję się trochę lepiej. Chociaż bywają jeszcze dni, że cały czas źle się czuję. Mimo wszystko jest o wiele lepiej niż w poprzednich tygodniach. W 11 tygodniu pierwszy raz wyszłam z domu! Pojechałam z M na zakupy, chociaż przyznam, że była to trochę męczarnia, musiałam kucać co jakiś czas, bo źle się czułam. Jednak cieszę się, że wyszłam, bo ciągłe leżenie w domu stało się już trochę dokuczliwe-tęsknię za świeżym powietrzem. Dalej jednak moją największą codzienną aktywnością jest robienie obiadów, resztę dnia leżę i na razie to się nie zmieni. Plamienia mam dalej i ostatnio jakoś bardziej dokuczają mi jajniki. Zazwyczaj jest tak, że jak boli mnie lewy jajnik, to boli przez cały dzień, jak prawy, to też cały dzień, czasem czuję ból po środku podbrzusza i też jest tak, że boli cały dzień. Bół w podbrzuszu, to bardziej coś takiego jakby mi ktoś wbijał wielką igłę w macicę - nie wiem może akurat to w ciąży jest normalne, może coś się rozciąga? Praktycznie codziennie albo co drugi dzień boli mnie coś innego. Martwi mnie to. Pamiętam jak na początku ciąży bolał mnie ciągle lewy jajnik, wtedy martwiłam się czy to nie ciąża pozamaciczna w lewym jajowodzie, ale jak się potem okazało, to widocznie rósł mi ten torbiel. Zobaczymy jutro na USG co się dzieje na tych jajnikach, boję się trochę czy przypadkiem na prawym coś mi się nie urosło. Mam nadzieję, że ten torbiel na lewym nie jest większy niż był.
W okolicach 8 tygodnia miałam trochę ochotę na słodkie i trochę sobie pojadłam - szczególnie drożdżówek. Jednak ostatnio słodycze mnie jakoś nie kręcą, mam smak na wytrawne rzeczy, właściwie, to mogłabym jeść same mięso. I jem go dosyć dużo-zdecydowanie więcej niż jadałam przed ciążą. Do tego bardziej mam ochotę na wieprzowinę czy wołowinę niż na drób (a zawsze w mojej diecie drób przeważał). M się śmieje, że jakiegoś koksa w sobie noszę - tylko co jeśli to dziewczynka? ;)
Chyba przede wszystkim z powodu mojego ciągłego leżenia, mogę już pochwalić się brzuszkiem. Przyznam, że aż mi wstyd iść jutro na te USG, bo wyglądam jakbym była w bardziej zaawansowanej ciąży ;) U niektórych na tym etapie jeszcze nic nie widać, a ja jeszcze jak coś zjem, a zawsze po zjedzeniu jestem mocno wzdęta, to wyglądam jakbym była co najmniej w 5 miesiącu ciąży ;) M mnie pociesza, że przecież są kobiety, które nawet bez ciąży mają takie brzuchy, więc nie powinnam się wstydzić. Sama też się trochę pocieszam oglądając zdjęcia w google, bo owszem jest sporo dziewczyn, u których nic nie widać, ale zdecydowanie więcej jest tych, które mają już widoczne brzuszki na tym etapie ciąży-niektóre nawet bardziej niż ja.
Ostatnio zamówiłam sobie 3 pary ciążowych legginsów, bo zawsze nosiłam obcisłe spodnie i już jest mi w nich bardzo niewygodnie. Chyba jakiś tydzień przed tym jak się dowiedziałam o ciąży, byliśmy na zakupach i kupiłam sobie 3 pary mniejszych o 1 rozmiar spodni, bo na diecie się pomniejszyłam-teraz będą czekać, aż powrócę do swojej wagi po ciąży - bo powrócę prawda? ;)
Mam zdjęcie zrobione w 10 tygodniu i 4 dniu ciąży. Aktualnego nie mam. Chciałam zrobić w 12 tygodniu, ale nie trafił się jeszcze dzień, w którym po przebudzeniu nie byłabym wzdęta.

10 tydzień 4 dzień ciąży

Poza brzuchem rosną mi też piersi. Kiedy ćwiczyłam, to mierzyłam się co miesiąc, więc mam porównanie. Od końca kwietnia do początku czerwca przybyło mi 5 cm w biuście (M żartobliwie nazywa mnie Pamelą ;) ). To piękne jak piersi się zmieniają - naprawdę. Tak bardzo wyczekuję chwili, w której będę mogła nimi karmić moje Maleństwo. Zawsze wiedziałam, że będę karmiła, ale w ciąży przerodziło się to w takie mocne pragnienie, którego się nie spodziewałam. Wiem, że początki będą trudne i bolesne, ale mam nadzieję, że się uda.
Jak widać zdarza mi się już wybiegać myślami w przyszłość, jednak dalej bardzo się tego boję, bo nic nie jest pewne, ale trzeba mieć nadzieję, że będzie dobrze. To byłoby niesamowite zostać rodzicami (poniekąd już jesteśmy, ale chodzi mi o bardziej namacalne rodzicielstwo), przyglądać się jak nasze Maleństwo rośnie, jak się rozwija, poświęcać mu całego siebie. Wiem, że rodzicielstwo, to nie tylko uśmiechy, słodkie gaworzenie i sielanka, ale jestem przygotowana na wszystkie jego uroki. Czekam na te nieprzespane noce, na momenty, w których nie będę wiedziała czemu płacze, na humory, na wszystkie trudy. Zrobię wszystko, żeby być najlepszym rodzicem jakim potrafię i mam nadzieję, że rezultat nie zawiedzie mojego dziecka, że będzie szczęśliwe. Wiem, że miłości mu w naszym domu nie zabraknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz