poniedziałek, 7 lipca 2014

30 czerwca byliśmy na USG. Uczucie podekscytowania mieszało się ze strachem czy wszystko z Maluszkiem jest dobrze. Badanie miało nam powiedzieć czy dzieciątko jest zdrowe, czy jest prawdopodobieństwo Zespołu Downa.
Okazało się, że trafiliśmy na praktykantkę i doświadczona pielęgniarka tylko przyglądała się badaniu. Na monitorze ujrzeliśmy naszego Maluszka, przecudnego Maluszka, który wierzgał nóżkami, machał rączkami, a czasem nawet podskakiwał ;) Przecudowne uczucie ;) Takiego jeszcze go nie widzieliśmy, już wygląda jak mały człowieczek. Niestety mimo potrząsania brzuchem, Maleństwo nie chciało się ułożyć tak, żeby można mu było zmierzyć grubość skóry na karku do badania prawdopodobieństwa Zespołu Downa. W trakcie badania kiedy praktykantka próbowała zajść Maluszka z różnych stron mieliśmy okazję zobaczyć główkę od góry, plecki i nóżki od dołu. Kiedy tak było widać krocze maluszka wydawało mi się, że zauważyłam siusiaka, ale była to chwila, więc nie byłam pewna. Poza tym na tak wczesnym etapie nie spodziewałam się dostrzec tam czegokolwiek. Okazało się, że rozmiar Maluszka (6.71 cm)  odpowiada 13 tygodniowi ciąży, czyli dni, które poprzednie USG odejmowały, teraz się dodały (zgodnie z ostatnim badaniem wychodziło, że jestem w 12 tygodniu 3 dniu ciąży). Termin porodu, to 5 stycznia 2015. Torbiel zmniejszył się o połowę, ma teraz trochę ponad 2 cm. Tym razem było widać już jajnik, bo poprzednim razem torbiel przesłaniał go całego.
Ponieważ nie udało się zmierzyć przezierności karkowej, dostałam jeszcze dodatkowe badania krwi, poza tymi, które miały być wykonane. Jednak te ma być zrobione dopiero w 16 tc. Kiedy czekaliśmy w poczekalni aż zawołają mnie do pobrania krwi i ważenia, powiedziałam M co widziałam między nóżkami naszego Maleństwa, powiedział, że widział to samo ;) Jednak wiemy, że to nie musiał być wcale siusiak, tylko na przykład pępowina, ale śmiejemy się, że teraz na 51% wiemy, że będzie chłopak ;) A biorąc pod uwagę, że u wszystkich w najbliższej rodzinie z mojej strony i ze strony M, pierwsi rodzą się chłopcy, to jest całkiem prawdopodobne, że u nas będzie tak samo.
Po powrocie do domu postanowiliśmy poinformować rodzinę, tak jak zakładaliśmy już od jakiegoś czasu. M zadzwonił do taty, który się ucieszył. Potem do mamy, której powiedział, że wysyła jej zdjęcie naszego wyremontowanego salonu, a wysłał zdjęcie Maleństwa. Popłakała się. U mamy była siostra M, więc też się dowiedziała. Ja wysłałam zdjęcie SMS-em do siostry z informacją, że zostanie ciocią. Oddzwoniła i bardzo się ucieszyła. Też trochę nie dowierzała jak poprzednicy. Przyznam, że było mi trochę ciężko ją poinformować, bo wiem o jej stracie i bałam się, że zrobi się jej przykro. Jednak jest już z nią lepiej. Mówiła, że może nawet wkrótce też się zdecydują na drugie dziecko. Fajnie byłoby mieć dzieci w podobnym wieku. M później wysłał jeszcze SMS-y z informacją do braci. Po tym wszystkim czułam się jakoś dziwnie, bo do tej pory nie wiedział nikt, a teraz wiedziało już tyle osób. Jednak w końcu kiedyś i tak by się musieli dowiedzieć. Mam tylko nadzieję, że wszystko z maluszkiem będzie dobrze i urodzi się zdrowy w terminie.

Tutaj nasze kochane Maleństwo ;)

Maluszek w 13 tygodniu ciąży

3 lipca mieliśmy wizytę w szpitalu w Cheltenham. Jednak nie mieliśmy zielonego pojęcia po co ma ona być, ponieważ w liście napisali tylko miejsce, datę i czas. Kiedy M dzwonił do recepcji, to też kobieta nic nie wiedziała. Na miejscu w recepcji pani wzięła od nas "pomarańczową kartę ciążową", dała próbkę na mocz i pokierowała do drugiej recepcji gdzie robią USG. Tam kobieta się zdziwiła, bo ja przecież miałam już USG 3 dni wcześniej w Gloucester. Zawołała jakąś pielęgniarkę, ta zaprowadziła nas z powrotem do pierwszej recepcji i tam pani stwierdziła, że rzeczywiście, ja mam mieć wizytę w Klinice, a nie USG. Kazała usiąść i czekać. Cały czas piłam wodę, bo nie chciało mi się siku, a pani w recepcji twardo twierdziła, że mimo iż w Cheltenham badali mi mocz, to tutaj też muszą. W końcu pielęgniarka zawołała nas do gabinetu. Przejrzała pomarańczową książkę, posprawdzała co i jak wyszło na poniedziałkowej wizycie. Zmierzyła mi ciśnienie i powiedziała, że pobierze mi jeszcze krew do kilku badań, ale zerknęła do książki i okazało się, że te wszystkie badania już miałam. Powiedziała, że w takim razie nie wie po co jest ta moja wizyta i poszła zawołać doktorkę. Ta też mówi, że wszystko co trzeba było zrobione w tym drugim szpitalu w poniedziałek. Powiedziała, że skoro torbiel się zmniejsza, a ciśnienie mam w normie, to moją ciążę można prowadzić normalnie i już nie musimy się spotykać-dopiero gdyby działo się coś złego. Więc tylko niepotrzebnie tam jechaliśmy. W tym szpitalu będę miała dopiero w 28 tygodniu badanie glukozy, bo mam PCOS i zwiększone ryzyko cukrzycy ciążowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz