poniedziałek, 21 lutego 2011

    Nareszcie już po! Dzisiaj byłam na pobraniu krwi-do badania poziomu hormonów. Nie wiem dlaczego tak jest, ale z wiekiem coraz bardziej się boję. Pamiętam, że jak byłam mała nie miałam z tym większych problemów. Zawsze byłam dumna, że w czasie szczepionek wszystkie dzieci płakały, a ja byłam taka dzielna. Kiedy byłam dzieckiem sporo chorowałam, a antybiotyki zawsze były mi podawane w postaci zastrzyków więc chcąc nie chcąc przyzwyczaiłam się do tego, że ktoś wbija mi igłę pod skórę. Jednak dzisiaj już nawet ani razu nie spojrzałam co robiła pielęgniarka. Ostatnio w sierpniu kiedy robiłam sobie badania po pobraniu krwi został mi siniak na dwa tygodnie-ciekawe jak będzie tym razem, a za dwa tygodnie mam następne pobranie-tym razem żeby sprawdzić czy mam owulację.

    Mimo iż szukamy mamy naszego dziecka (której tak czy owak nie możemy znaleźć ) to sami też się staramy-może jednak się uda-chociaż sama już chyba w to nie wierzę...
Z tymi staraniami jest o tyle u mnie kłopot, że na swoją przypadłość (Zespół Policystycznych Jajników) muszę brać tabletki antykoncepcyjne, na których branie nigdy w życiu bym się nie zdecydowała, ale cóż muszę. Oczywiście nie liczę na to, że podczas ich brania zajdę w ciążę ;) Tabletki muszę brać, bo wtedy jajniki nie pracują, a jak nie pracują to nie tworzą mi się na jajnikach nowe cysty (torbiele). Te cysty biorą się stąd, że jajeczko kiedy dojrzewa powinno pęknąć, a u mnie nie pęka (przypomnę, że każdego miesiąca dojrzewa następne). Kiedy biorę tabletki jajeczka nie dojrzewają więc nie muszą pękać i nie tworzy mi się nic nowego. Kiedy postanowiliśmy się starać powiedzieliśmy o tym lekarzowi i odstawiłam anty. Staraliśmy się bezskutecznie. Potem lekarz kazał brać przez 3 miesiące anty i je odstawić-ponieważ po odstawieniu tabletek jest większa płodność, ale nic to nie dało. Kilka razy próbowaliśmy tego sposobu. Miałam robione dwa razy badania na owulację, ale były negatywne. Kupiłam sobie też takie domowe testy, ale owulacji nigdy nie było. Kiedy lekarz chciał żebym po raz enty brała tabletki nie zgodziłam się, bo zdecydowaliśmy postarać się bez kombinowania. Kiedy mu to powiedzieliśmy powiedział że to nasza decyzja, ale może nam zagwarantować, że jak wrócimy do niego za pół roku to w ciąży i tak nie będę. To było w styczniu 2010. Nie wróciłam już do niego, bo w ciąży nie byłam i staraliśmy się dalej. W sierpniu po powrocie z urlopu w Polsce dostałam okres. We wrześniu się nie zjawił, ale nie zdziwiłam się, bo przy mojej przypadłości miewam tak, że raz w roku mój cykl trwa np 65 dni. Czekałam do października, ale też się nie doczekałam. Chciałam iść do lekarza. Mąż zadzwonił żeby mnie umówić, ale okazało się, że nie jestem już tam zarejestrowana... Dlaczego? Nie wiem-może za długo mnie u niego nie było? W każdym razie nie należałam już do przychodni od lipca-nic więcej pani z recepcji nie chciała powiedzieć. Trzeba było poszukać nowej przychodni, bo do tej już nie chciałam się ponownie zapisywać. Znaleźliśmy, ale musieliśmy czekać 2 tygodnie na wizytę. I tak się złożyło, że na dwa dni przed wizytą dostałam okres. Nie miałam go przez 3 i pół miesiąca. O dziwo nie był jakiś bolesny-jak było w zwyczaju. Niestety lekarz nie wiedział nawet co to jest te PCOS-musiał sprawdzić w książce ze spisem chorób. Zobaczył jakie są najczęstsze objawy-czyli wysokie ciśnienie-zmierzył mi, ale ja ciśnienie mam normalne. Następny objaw-nadwaga. Wyciągnął wagę, zważył mnie-nadwagi nie ma. Nie jestem niestety przypadkiem książkowym ;) Powiedziałam mu żeby mi dał anty na uspokojenie trochę tych moich hormonów, bo 3 i pół miesiąca bez okresu to już trochę przesada. Kazał przyjść za 3 miesiące na kontrolę. Właśnie tydzień temu w poniedziałek byliśmy. W piątek przed wizytą wzięłam ostatnią tabletkę. Zawsze celujemy w jak najpóźniejszą godzinę wizyty ponieważ mój mąż pracuje do 18. Z tego też powodu trafiłam na innego lekarza i Bogu dzięki za to! Temu streściliśmy moją sytuację, ale od razu wiedział o co chodzi i dał mi skierowanie na badanie poziomu hormonów, którego w poprzedniej przychodni nawet się nie mogłam doprosić. Powiedział, że potem skieruje mnie do specjalisty, któremu też będą potrzebne wyniki tych badań na które mnie skierował (nie znam się za bardzo na lekarskich skrótach, ale wiem, że było tam też badanie na nadczynność tarczycy). Przyznam, że mam wielkie nadzieje co do tego skierowania do specjalisty i że teraz bardzo się cieszę, że mnie usunęli z tamtej przychodni, bo tam tyle się ze mną bawili, o wszystko musiałam prosić-o skierowanie na USG czy te badania na owulację, o badaniu poziomu hormonów czy skierowaniu do specjalisty to już nie wspomnę, bo nigdy się nie doprosiłam, a ten pan doktor sam z tym wyszedł. Gdyby to tylko pomogło mi rozwiązać moje problemy to byłabym strasznie szczęśliwa. Wiadomo zdrowa nigdy nie będę, ale przecież są takie kobiety, które mimo tej przypadłości mają dzieci. Dzieci, których ja tak bardzo pragnę.

1 komentarz:

  1. Nikol, nie przjmuj się. Ja też walczyłam ze zdrowiem..najpierw mój mąż miał nowotwór jądra, leczenie onkologiczne i inne operacje, a później okazało się że ma policystyczne jajniki. Mimo wszystko probowaliśmy.Po 6ciu miesiącach udało się bez żadnego leczenia i wspomagania. moim zdaniem to wszystko w głowie siedzi. ja zaszłam w ciąże niecały miesiąc po naszym ślubie, po prostu przestałam o tym myśleć teraz jestem szczęsliwą mamą - chociaż nie zawsze ;))) czasami się wkurzam, ale to chyba normalne. Uwierz we własne siły a napewno się uda. powodzenia zyczę

    OdpowiedzUsuń